poniedziałek, 27 lutego 2012

Pytania bez odpowiedzi



Podobno czasem lepiej nie wiedzieć. Podobno czasem lepiej nie myśleć. Nie zatruwać głowy, żyć spokojnie. Czekać. Czekać na wyrok, czekać na werdykt, na wybawienie. Czekać. Tylko jak tu nie myśleć? Jak czekać? Bezmyślnie w ścianę patrzeć. Ile trzeba czasu, żeby to wszystko zrozumieć? Ile podsłuchać rozmów, żeby wyciągnąć wnioski? Ile zobaczyć filmów, żeby się nauczyć? Ile przeczytać książek, żeby wiedzieć? Wiedzieć jak. Wiedzieć dlaczego. Wreszcie wiedzieć, po co.  O co w tym wszystkim chodzi? Ile trzeba przeżyć lat, żeby to poczuć? Ile zobaczyć, ile doświadczyć, ile dostać, ile stracić. Żyjemy niby naprawdę. Marzymy niby naprawdę. Myślimy niby naprawdę. Czy to wszystko fikcja? Chciałbym wiedzieć. Gdybym wiedział ile trzeba. Gdybym znał granice. Gdybym potrafił ją przejść. Gdybym potrafił, choć odrobinę się zbliżyć. Gdybym mógł, chociaż zostać i być pewnym, że jestem. Patrzę na klawiaturę, na literki. Chciałbym napisać coś, czego nigdy mi się nie udało napisać, co zawsze chciałem napisać. Pustak. Dlatego pytam. Ile trzeba. Ile trzeba przeczytać, obejrzeć, podsłuchać, ile trzeba żeby zacząć żyć. Ile żeby umrzeć i czuć, że się żyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz