Podobno czasem lepiej nie wiedzieć. Podobno czasem lepiej
nie myśleć. Nie zatruwać głowy, żyć spokojnie. Czekać. Czekać na wyrok, czekać
na werdykt, na wybawienie. Czekać. Tylko jak tu nie myśleć? Jak czekać?
Bezmyślnie w ścianę patrzeć. Ile trzeba czasu, żeby to wszystko zrozumieć? Ile
podsłuchać rozmów, żeby wyciągnąć wnioski? Ile zobaczyć filmów, żeby się
nauczyć? Ile przeczytać książek, żeby wiedzieć? Wiedzieć jak. Wiedzieć dlaczego.
Wreszcie wiedzieć, po co. O co w tym
wszystkim chodzi? Ile trzeba przeżyć lat, żeby to poczuć? Ile zobaczyć, ile
doświadczyć, ile dostać, ile stracić. Żyjemy niby naprawdę. Marzymy niby naprawdę.
Myślimy niby naprawdę. Czy to wszystko fikcja? Chciałbym wiedzieć. Gdybym
wiedział ile trzeba. Gdybym znał granice. Gdybym potrafił ją przejść. Gdybym
potrafił, choć odrobinę się zbliżyć. Gdybym mógł, chociaż zostać i być pewnym,
że jestem. Patrzę na klawiaturę, na literki. Chciałbym napisać coś, czego nigdy
mi się nie udało napisać, co zawsze chciałem napisać. Pustak. Dlatego pytam.
Ile trzeba. Ile trzeba przeczytać, obejrzeć, podsłuchać, ile trzeba żeby zacząć
żyć. Ile żeby umrzeć i czuć, że się żyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz