czwartek, 9 lutego 2012

W Sopocie charytatywnie

O tym, że polak potrafi wiadomo nie od dziś. Polak znajdzie wyjście z sytuacji bez wyjścia. Polak oszuka, tam gdzie podobno oszukać się nie da. Polak znajdzie rozwiązanie. Polak jakoś się wykręci, coś wykombinuje. Końcem końców nie z rękawa wzięło się powiedzenie, że „polak potrafi”, ale z życia. Jednak, kto by pomyślał, że ten polak zdolny jest aż tak i dar ma tak wielki. Namówić światowej klasy siatkarki do czynów iście charytatywnych i gry w polskim klubie za wikt i opierunek, to nie lada wyzwanie. Polakowi się udało, bo komu innemu mogło się udać, jak nie Polakowi. W końcu Polak potrafi. I można by tu rzec, że to czysty as serwisowy, bo przecież siatkarka najedzona i wyspana, to dobra siatkarka. Mało tego siatkarka charytatywna, siatkarka o złotym sercu, to siatkarka oddana klubowi. A, że biedna, to jeszcze lepiej, bo dwukrotnie oddana klubowi, a i w dobrodusznego prezesa wpatrzona niczym w obraz święty. Nie ma pieniędzy na zabawy i swawole, też bardzo dobrze, bo zawsze w formie, zawsze wypoczęta i dyspozycyjna. Wszystko przemyślane. Wszystko dla klubu. Polskiego klubu. Dla narodu! A czego nie robi się dla narodu. I tak w kraju środka Europy, w mieście Sopot zamieszkały dobroduszne, bezinteresowne i o złotym sercu dziewczyny. Przyjechały ze Stanów, przyjechały z Niemiec, przyjechały też z Hiszpanii i Turcji, ale i wśród rodaczek znalazły się dobre dusze, które nie myśląc o pieniądzach postanowiły wesprzeć Sopocki klub. Bo jak tu mówić o pieniądzach, kiedy kryzys dopada już niemal cały świat, a że Sopot dopadł nieco bardziej, nie pozostaje nic innego jak pomagać. Pomagać jak się da, starać się, wypruwać, bo przecież sukces klubu na międzynarodowej i narodowej arenie, to czysta chluba i powód do dumy. A o tym, że pieniądze to nie wszystko mówił już kilka lat temu Juliusz Machulski, co prawda mówił też, że bez nich to... wiadomo. Jednak te słowa z pewnością nie dotyczyły gwiazd sportu, bo przecież oczywiste jest, że najeść można się sukcesem, do baku w samochodzie wlewać dumę, a znajomych zamiast na obiad do restauracji zaprosić na mecz. O ile łaskawe władze klubu dadzą darmowe wejściówki. Choć i tego pewnym być nie można. Zgodnie z zasadą, że sport to wyrzeczenia, a i rozpieszczanie zawodniczek nie jest wskazane, bo co za dużo to nie zdrowo. Przykre tylko, że w tym kraju, a może po prostu klubie wyrzekać się trzeba tego, co należy się jak psu miska. Cóż...jaki kraj, tacy złodzieje. Bezczelni, bezwzględni i przede wszystkim bezwstydni.

1 komentarz:

  1. nie wiem czemu, ale tak na pierwszy rzut oka przeczytałam "o sporcie charytatywnie" :-D i w sumie też się zgadza ;-)

    OdpowiedzUsuń